Wymiana polsko-niemiecka Krosno-Marl 2018
W ostatnim tygodniu kwietnia (22-28.04) grupa uczniów naszej szkoły wraz z opiekunami przebywała w niemieckim Marl, gdzie została już po raz kolejny zaproszona przez naszą zaprzyjaźnioną szkołę Hans-Böckler-Berufskolleg.
W niedzielny wieczór, po nieco twardym lądowaniu na lotnisku w Dortmundzie, zostaliśmy serdecznie powitani przez naszych gospodarzy. Po krótkim odpoczynku nastał poniedziałkowy [Dzień 1] poranek, a wraz z nim całe mnóstwo różnych atrakcji zorganizowanych w szkole i regionie. Na początek zwiedziliśmy wszystkie ciekawe zakamarki szkoły: pracownie informatyczne i elektrotechniczne a nawet najprawdziwsze studio telewizyjne. Popołudnie poświęcone zostało na integrację na terenie Alma Park, gdzie grupa stoczyła wojnę na laserowe pistolety oraz oddawała się podobnie fascynującym rozrywkom.
[Dzień 2] Wtorek spędziliśmy w szkolnym gospodarstwie, gdzie w podgrupach "wymianowicze" piekli pizzę, karmili zwierzątka oraz wykonywali rzeźby pod hasłem „przyjaźń polsko-niemiecka”. Uzupełnione flagą polską z białych i czerwonych pelargonii nasze dzieła ozdobiły dziedziniec szkolny.
[Dzień 3] Środa, mimo niezbyt pewnej aury, zgodnie z planem wypełniona została przez pracę nad projektem technicznym oraz zwiedzanie. Okazuje się, że zmuszenie robota do dostarczania nam kawy z Cafe Relax do najłatwiejszych nie należy… Ale mamy na to jeszcze dwa dni… Tymczasem zwiedzanie i jeden z ponad 100 zamków na wodzie, jakie w Zagłębiu Ruhry znaleźć można – zamek Lembeck… Zamek śliczny, ale plac zabaw jeszcze lepszy 😉 – wykrzesał trochę życia nawet z przecież zawsze poważnych opiekunów… Potem jeszcze miłe spotkanie w Cafe del Sol i kolejny dzień za nami…
[Dzień 4] Walkę z robotem pomińmy… W czwartkowe przedpołudnie trwała dalej w najlepsze… Podobnie jak pisanie artykułu do lokalnej gazety. Popołudnie: miejsce zbiórki – Gasometer Oberhausen. Cel – zwiedzanie wystawy oraz samego obiektu. Oto najlepszy przykład, jak poradzić sobie z poprzemysłowym zbiornikiem gazu kopalnianego: przekształcony w ogromną przestrzeń wystawową gości coraz to ciekawsze wystawy. Tym razem zwiedzających wzywa góra („Der Berg ruft”) – ze stropu 100m nad posadzką zwisa do góry nogami gipsowy Matterhorn i przegląda się w lustrze. Gdy w nie spojrzymy, wydaje się, że obserwujemy górę z lotu ptaka… Fascynujące! To trzeba zobaczyć na własne oczy! Podobnie jak browar w Essen, gdzie wpadliśmy na krótkie zwiedzanie…
[Dzień 5] No i nastał piątek – już ostatni dzień naszego pobytu w Marl. Najpierw przedpołudniowa praca nad projektem robota oraz artykułem do gazety. Jednocześnie w fazie planowania jest wieczorny grill! Ktoś robi sałatkę, ktoś inny przynosi inne pyszności.
O 18.00 spotykamy się znowu na szkolnym dziedzińcu – ostatnie czynności organizacyjne i można zaczynać ucztę. Zajadamy się smakołykami, podziwiamy dekorację z naszych rzeźb i flag z pelargonii, próbujemy nie myśleć o tym, że jutro już lecimy do domu i zaraz trzeba będzie się pakować…
Krótki był jakiś ten tydzień… Za krótki… Chciałoby się jeszcze zostać… A to już sobota: pędem na lotnisko, wsiadamy do samolotu i po niecałych dwóch godzinach jesteśmy w Krakowie.
Musimy pomyśleć, czym zaskoczyć naszych niemieckich kolegów, gdy przylecą do nas w przyszłym roku…
Foto i relacja: P. Izabela Jedziniak